Trolling morski część II

Trolling morski część II

          Decydując się na łowienie na morski trolling, musimy specjalnie do tego przystosować naszą łódź. Lepiej i łatwiej można to wykonać w fazie końcowego wyposażania nowej motorówki, ale można również przystosować łódź, którą już mamy. Rozróżniamy dwa rodzaje trollingu przydatnego w naszych warunkach. Pierwszy „głębinowy” – prowadzenie przynęt w toni, na znacznej głębokości, praktycznie za łodzią. Drugi powierzchniowy – prowadzenie przynęt blisko powierzchni wody, na boki od łodzi. Oczywiście możemy je stosować jednocześnie z odpowiednio wyposażonej motorówki.

          Do trollingu „głębinowego” niezbędne są downriggery – po polsku windy trollingowe, które najlepiej zainstalować na rufie na specjalnie do tego wykonanej desce. Dobrze, aby mocowania wind były obrotowe. Do trollingu powierzchniowego stosujemy „planery” wypuszczane na lince, najczęściej z masztu – który nie wiedzieć dlaczego wędkarze nazywają „kozą”, lub z dwóch wyciągarek z wysięgnikami zainstalowanych na bokach kabiny łodzi. „Planery” to takie specjalne, asymetryczne pływaki, które odpływają na boki łodzi, a do linek, na których są one przyczepione montujemy zestawy z przynętami. Chodzi o to, aby płytko prowadzone przynęty odsunąć od nasze jednostki. „Planer” powinien odchodzić pod kontem zbliżonyma do 45 stopni. Odbywa się to oczywiście z płynącej jednostki. Możemy również do metody powierzchniowej stosować tak zwane „psy”, które montowane są bezpośrednio na żyłce wędki. „Pies” wyprowadza płytko prowadzoną przynętę na bok od łodzi i po braniu zostaje na żyłce. Dochodzimy do najważniejszego elementu trollingu – do klipsa. Tym głównie różni się trolling od tak zwanej „dorożki”. Każda wypuszczona przynęta jest zapięta w klips – na kuli windy trollingowej, na lince od kuli, na lince do „planera”, na „psie”. Oczywiście, że do różnych „zabawek” są różne klipsy, ale zadanie mają takie same. Chodzi o to, aby przynęta była w sztywnym zestawie i aby nie było w momencie brania amortyzacji wędki. Po braniu, po wyrwaniu żyłki z klipsa, wędka trollingowa „odbija” do tyłu. Sygnalizuje w ten sposób atak ryby – wtedy zacinamy – lub bardziej prawidłowo – posadowiamy rybę na haku i przechodzimy do holu.

          Kilka ważnych „drobiazgów”: do trollingu morskiego używamy wyłącznie żyłkę – na łososie 0,45-0,55 mm, na troć można zejść do 0,30-0,40 mm. Pływamy z prędkością około 4-6 km/h. Z przynętami sztucznymi szybciej, z naturalnymi wolniej. Zawsze stosujemy specjalistyczne wędki – inne do wind, inne do „planerów” i „psów” (na wędkach trollingowych jest opisane ich przeznaczenie).  Koniecznie wędki które są wystawione w parze, po przeciwnych stronach łodzi, prowadzące przynęty na zbliżonych głębokościach, muszą być takie same. Ułatwia to ich obserwację i reakcję na nieprawidłowości spowodowane na przykład splątaniem, zaczepieniem kawałka roślinności, małej ryby, która nie wyrwała z klipsa itp. Kołowrotki – wyłącznie multiplikatory, najlepiej wszystkie takie same. ABU Ambasadory 7000 wydają się być odpowiednie, ale można oczywiście inne. Na łodzi muszą być symetrycznie i ergonomicznie rozmieszczone stojaki do wędek.

        Trollingujemy świadomie w określonym systemie wypuszczenia i prowadzenia przynęt. O skuteczności decyduje system a nie ilość holowanych wędek. Dokładnie musimy wiedzieć na jakiej głębokości znajduje się konkretna przynęta i w jakiej odległości od pozostałych. Można zestawy prowadzić jak zwartą ławicę, można rozproszyć wabiki i przynęty. Tak naprawdę o skuteczności decyduje nasza sprawność, konsekwencja i świadomość jak i gdzie pracują zestawy. Im dłużej to robimy, tym efekt jest lepszy, nabieramy doświadczenia i mamy większą satysfakcję z naszych osiągnięć. To całkiem nowa, zespołowa metoda wędkarstwa, nie da się tu „pójść na skróty”. Nie ma uniwersalnych recept na konkretną metodę. Warunki na morzu zmieniają się. Nie zawsze jesteśmy świadomi tych zmian, a możliwości łowienia są bardzo różnorodne. Gama metod, przynęt, doggerów, flasherów i kombinacji ich systemów jest w zasadzie nieograniczona.

          Opiszę kilka klasycznych systemów tollingowych.

   Trolling „głębinowy”, podstawowy do łowienia łososi. Technicznie wydaje się że na jednej windzie można maksymalnie prowadzić trzy wędki. Jesteśmy w konkretnym łowisku. Głębokość łowiska do 50 do 100 metrów. Na podstawie odczytu echosondy, lub z doświadczenia, podejmujemy decyzję, że pierwszą kulę opuścimy na 40 metrów, a zestawy będą szły co 5 metrów. Ustalamy prędkość łodzi 6-7 km/h. Przy wystawianiu możemy płynąć trochę szybciej, będzie łatwiej utrzymać kurs. Bezpośrednio do kuli, a konkretnie do jej płetwy zaczepiamy duży klips. Zasada – im głębiej idzie zestaw, tym jest bliżej kuli. W naszym konkretnym przypadku pierwszy zestaw wypuszczamy 5 metrów od rufy i żyłkę zapinamy w klips. Opuszczamy kulę na 10 metrów, wędka w stojaku, z hamulca kołowrotka schodzi niewiele ponad 10 metrów żyłki i stop. Wypuszczamy drugi zestaw 10 metrów od łodzi. Do linki kuli dopinamy klips, zapinamy żyłkę drugiej wędki, wstawiamy ją w stojak, ustawiamy hamulec kołowrotka, opuszczamy kulę o kolejne 10 metrów – pamiętając o pierwszej wędce. Trzecią wędkę wypuszczamy na 15 metrów za rufę, zapinamy trzeci klips do linki od kuli, do niego żyłkę trzeciej wędki i opuszczamy kulę na 40 metrów, kontrolując wysuwanie żyłki w poprzednich. Jedna strona gotowa. Jeszcze tylko ostrożnie wybieramy luz na żyłkach. Wędki muszą być mocno naprężone do linki kuli. Hamulce kołowrotków ustawiamy „do walki”. Podobnie druga strona, wędki co 10 metrów, te same odległości od rufy, z tym, że kulę z zestawami opuszczamy na 35 metrów. Ustalamy prędkość łodzi na 5 km/h i łowimy. Mamy wypuszczone 6 wędek z konkretnymi zestawami. Jako przynęty na przykład trollingowe lekkie blaszki z wabikami (flasherami, lub doggerami). Odległość wabika od przynęty około 1 metr. Zasada – jeśli ryby są bardzo aktywne i jest mała fala, przypon może być krótszy, odwrotnie w przeciwnych warunkach. Łatwo policzyć gdzie znajdują się przynęty. Jeśli stosujemy wyważone, opływowe kule 5-8 kg ich odpad nie jest większy niż 5-10%.

   Trolling powierzchniowy, do łowienia łososi i troci. Tu jest trochę prościej. Z płynącej łodzi wypuszczamy planery 30-50 metrów od łodzi. Zestawy mogą być takie same jak przy trollingu głębinowym, ale musimy je dociążyć aby poszły na głębokość od 2 do nawet 15 metrów. Można to zrobić na różne sposoby, napiszę o tym później. W tej metodzie można i należy stosować woblery, które same pójdą na konkretną głębokość. Wypuszczamy więc zestaw na 15-30 metrów, zapinamy żyłkę w mały klips, który na specjalnej agrafce zapinamy na linkę od planera i puszczamy. Pierwszy może dojść do samego planera i wędka w stojak W ten sposób na jednej stronie możemy wypuścić kilka wędek. Zachować trzeba logiczną kolejność wstawiania ich w stojaki, aby przy wypięciu uniknąć bałaganu i splątań. „Psy” podobnie, z tą różnicą, że po wypuszczeniu zestawu na żyłkę zakładamy jego agrafkę i zapinamy do żyłki klips. „Psy” wypuszcza się dwa, góra trzy na burtę. Są one doskonałym dodatkiem do trollingu „głębinowego”, ale o tym w następnej części.

 

                                                       Andrzej Zdun


2012. Custom text here
Download Joomla Templates